Szczęściary pomogły hospicjum

Prawie każda pożegnała kogoś bliskiego w hospicjum. Wiedzą, jak pomoc w tych trudnych chwilach jest ważna zarówno dla umierającego, jak i jego rodziny. Teraz postanowiły się odwdzięczyć. Czternaście kobiet ze stowarzyszenia "Szczęściary" w ciągu kilku miesięcy zebrało na rzecz hospicjum blisko czterdzieści tysięcy!

 A dokładnie - 36343 złote i 93 grosze. Za tę sumę zostały już kupione najpotrzebniejsze rzeczy do hospicjum, takie jak materace przeciw odleżynowe, poduszki odleżynowe, pulsoksymetr, koncentrator tlenu, ale także chłodziarki, pralki, zmywarka.

- Panie dokonały pięknego dzieła. Dostrzegły potrzebę w miejscu, o którym zwykle woli się nie pamiętać - mówi dr Tadeusz Borowski-Beszta, szef Hospicjum Domu Opatrzności Bożej w Białymstoku.

- "Szczęściary" udowadniają nam wszystkim, że by coś zmienić, pomóc, nie potrzeba wcale wielkich akcji, wielkich nazwisk - dodaje Beata Falkowska ze Stowarzyszenia Kontakt Miast Białystok-Eindhoven, koordynatorka akcji. - To w końcu zwykłe kobiety, których siła tkwi w tym, że są razem i mają ochotę pomagać innym.

Lepiej działać niż gadać

W hospicjum przy ul. Sobieskiego spotykam trzy z tych niezwykłych kobiet. Jadwiga Janowik, Barbara Młynarczyk i Joanna Kaźmierczak "szczęściarami" są od 2001 roku. Powstały jako grupa działająca w ramach Stowarzyszenia Kontakt Miast Białystok-Eindhoven. Dzisiaj aż trudno uwierzyć, że wszystko zaczęło się od przedstawienia tradycyjnych jasełek.

- Te pierwsze jasełka przygotowałyśmy z myślą o rodzinie, znajomych ze stowarzyszenia i instytucjach z nami współpracujących. Ale potem zaczęłyśmy wystawiać je charytatywnie, zbierać pieniądze na potrzebujące dzieci, albo rannych licealistów z wypadku w Jeżewie - opowiada Jadwiga Janowik. - Aż zaczęłyśmy rozmawiać o hospicjum...

Dzisiaj już trudno dociec, która z nich dokładnie wpadła na pomysł zbiórki tych pieniędzy dla potrzebujących z Sobieskiego.

- One zazwyczaj spotykają się, obradują i wspólnie podejmują decyzję o rozpoczęciu kolejnej akcji - uśmiecha się Beata Falkowska.

- Takie akcje dają nam siłę, "power" - tłumaczą obrazowo Szczęściary. - Bo nie oszukujmy się, każda z nas ma swoje problemy, przeżywa wzloty i upadki. Ale świadomość, że możemy wspólnie coś zrobić, zmienić, sprawia, że nie poddajemy się.

W ciągu kilku miesięcy zorganizowały cztery kwesty - w białostockich hipermarketach i społemowskich Delikatesach - oraz koncert w grudniu. Te prawie czterdzieści tysięcy przerosło ich najśmielsze oczekiwania.

- Na początku myślałyśmy bardziej o kupnie pościeli, koców przeciw odleżynowych, pidżam, bo z czasów, kiedy przebywali tu nasi bliscy wiedziałyśmy, że tych rzeczy brakuje najbardziej - opowiada Joanna Kaźmierczak. - Liczyłyśmy na 5, góra 6 tysięcy złotych. A tu tyle pieniędzy! Skonsultowałyśmy się szybko z doktorem i zrobiłyśmy drugą - już znacznie dłuższą - listę rzeczy do kupienia.

A trzeba dużo więcej

Doktor Borowski, na co dzień spokojny i stonowany, wczoraj nie krył radości. I to nie tylko z powodu tych pieniędzy - choć są niemałe i na pewno się te wszystkie rzeczy bardzo przydadzą.

- Myślę, że mamy moralny obowiązek objęcia opieką ludzi chorych i potrzebujących - podkreśla. - A takich ludzi ciągle przybywa. Stąd tak ważna pomoc tych wszystkich ludzi dobrej woli. Zwłaszcza teraz, kiedy chcemy się rozbudowywać

Rocznie w dwóch siedzibach Domu Opatrzności Bożej przy ul. Sobieskiego i Świętojańskiej przyjmowanych jest około 200 osób, ale potrzebujących jest znacznie więcej. A do dyspozycji jest tylko 26 łóżek, które zwalniają się dopiero wtedy, kiedy chory umrze.

Nowa inwestycja jest niezbędna, zwłaszcza, że stara siedziba przy Sobieskiego nie spełnia już unijnych norm.

- Potrzeba nam na to aż 9 milionów. Z kilkuletnich zbiórek, jak dotąd, udało nam się uzbierać 1 milion - przyznaje szef hospicjum. - Dlatego zrealizujemy na razie tylko część inwestycji z pokojami dla chorych, windami, magazynami. Reszta, czyli pralnia, większa kuchnia, pomieszczenia dla hospicjum domowego będą musiały poczekać.

Z całą pewnością przydałoby się jeszcze kilka innych, podobnych do "szczęściar" grup. One same przekonują, że opłaca się pomagać innym.

- Szczęście nie zależy od wieku - przekonują niemal chórem. - Teraz wiemy, że im więcej czasu poświęcamy na rzecz kogoś innego, tym więcej radości to sprawia. I za każdym razem satysfakcja z zakończonego zadania motywuje nas do nowych wyzwań.

Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok
Odsłony: 2793