Chorych przybywa. Na szczęście łóżek w hospicjum też

Dziś Towarzystwo Przyjaciół Chorych "Hospicjum" otwiera już czwarty w nowym budynku, a szósty łącznie oddział łóżkowy w placówce Dom Opatrzności Bożej. W tym roku będzie można przyjąć 60 umierających, ale to nie koniec prac przy Sobieskiego, bo potrzebujących pomocy jest z roku na rok więcej.

Nowy oddział to powód do dumy także dla tych wszystkich, którzy od lat wspierają rozbudowę hospicjum w akcjach charytatywnych i przekazują na ten cel 1 procent swojego podatku. Ta inwestycja to ewenement, powstaje od blisko 6 lat bez żadnej dotacji, jedynie z ofiarności ludzi. A dodać trzeba, że 22 lata temu białostockie hospicjum, pierwsze w Polsce o charakterze stacjonarnym, ruszyło z zaledwie 5 łóżkami przy ul. Świętojańskiej. Obecnie jest ich 52, ale właśnie dzięki nowej części ma ich być łącznie 60.

Więcej miejsca, godne warunki

- Udostępniamy kolejne miejsce chorym i mamy obietnicę z Narodowego Funduszu Zdrowia, że otrzymamy kontrakt na 8 kolejnych łóżek. Bo mimo zwiększonej już wcześniej liczby miejsc, z wysiłkiem ludzi dobrej woli, musimy cały czas myśleć o potrzebach chorych. Mamy coraz większą liczbę zachorowań. W tym roku mieliśmy już 570 zgłoszeń, a przyjęliśmy ponad 400 osób. A to jest większa liczba niż rok wcześniej o prawie 100 osób - mówi Jan Kondzior, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Chorych "Hospicjum".

Jednak oddawane do użytku sześć pokoi to także rozluźnienie miejsca w dotychczasowych pomieszczeniach dla pacjentów. Do nowych sal będą wstawiane góra trzy łóżka. Są też nowa wygodna umywalnia, pokój zabiegowy i miejsce dla pielęgniarek.

- Pacjenci cierpiący na choroby nowotworowe mają tu pierwszeństwo, to jest nasza podstawowa misja. Staramy się przyjmować chorych na bieżąco, ale kolejki wciąż są. To nie tylko wizjonerstwo dr. Borowskiego [dr Tadeusz Borowski-Beszta - kierownik hospicjum], ale i realne potrzeby sprawiły, że to miejsce cały czas się rozrasta - podkreśla dr Wanda Rzeszut, zastępca prezesa TPCh "Hospicjum".

Co istotne, wraz ze zwiększeniem liczby przyjmowanych chorych powiększy się też personel do pomocy. Obecnie hospicjum zatrudnia 90 osób, ale podkreślić trzeba, że lekarze dyżurują tu jako wolontariusze. Pomagać przychodzi też wiele innych osób. Teraz zatrudnionych ma być pięć nowych pielęgniarek.

Wolniej odchodzimy

Metraż nowego skrzydła pozwala też na stworzenie kolejnych sal.

- Myślimy o stworzeniu jeszcze przynajmniej 5 sal, w których moglibyśmy przyjąć około 15 pacjentów. Tak wielu chorych wymaga też większego zaplecza. Do wykończenia jest także piwnica - dodaje Jan Kondzior.

Ta inwestycja będzie bardzo istotna, bo jak podkreśla dr Dariusz Kożuchowski, kierownik hospicjum domowego prowadzonego także przez TPCh i pełniący przez wiele lat do tego roku funkcję podlaskiego wojewódzkiego konsultanta w dziedzinie medycyny paliatywnej, okres, w którym chorzy na raka odchodzą, się wydłuża.

- Wcześniej, kiedy stwierdzano chorobę onkologiczną, albo pacjenta udało się skutecznie uleczyć, albo żył nieco ponad rok. Teraz okres ten udało się przedłużyć nawet do pięciu lat, co jest z jednej strony sukcesem medycyny, ale z drugiej strony olbrzymim wyzwaniem - mówi Kożuchowski.

Domowe hospicjum dociera do 80 chorych, a to stacjonarne często bywa koniecznością, gdy rodzina nie daje sobie rady z opieką.

- A na południe od Białegostoku nie ma żadnego hospicjum stacjonarnego. Dodać trzeba, że kiedyś rodzina po prostu pytała, jak wykonuje się niektóre czynności przy takim pacjencie. Teraz jest coraz więcej strachu w społeczeństwie przed podejmowaniem takich działań przy umierającym chorym. Jednak nie wszystkie czynności można też przeprowadzić w hospicjum, dlatego liczymy na ścisłą współpracę z nowym oddziałem paliatywnym, który powstanie wraz z rozbudową Białostockiego Centrum Onkologii. To pozwoli na dopełnienie oferty opieki w mieście i okolicach - mówi lekarz.

Monika Kosz-Koszewska
 
Źródło: gazeta.bialystok.pl
Odsłony: 9371